wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 5

- Heej Sakit - Harry próbował przerwać to niezręczne milczenie, ale chyba mu się to nie udało... Sakit nie odrywał wzroku z Voxa, a Vox z niego. W powietrzu czuło się napięcie. Niezręczną ciszą przerywały jedynie przejeżdżające samochody.
- Hallo ziemia do Sakita!! - Harry nadal próbował przerwać napięcie - Dobra stary wchodzimy do środka!- Harry chyba się wkurzył. Wziął Sakita pod rękę i zaprowadził do kolejki przy wejściu. Razem z Chole poszłyśmy za nimi. Nie staliśmy długo w kolejce bo znajomy ochroniarz od razu zauważył Harrego, którego naprawdę trudno było nie zauważyć (ma ponad dwa metry wzrostu i blond włosy z zielonymi pasemkami). Chłopak chwilę z nim pogadał, po czym bez trudu weszliśmy do środka. Kiedy weszliśmy moje oczy oślepiły światła kolorowych laserów, a do mojego nosa dotarł zapach alkoholu i potu. Chłopcy znaleźli jakiś wolny kącik niedaleko baru gdzie pomieściła się nasza ekipa, a właściwie tylko najstarsi z niej. Chłopcy poszli zamówić coś do picia. Usiedliśmy tak, że dziewczyny siedziały po jednej stronie stolika, a chłopcy po drugiej, ale Sakit jak zwykle wyróżniał się spośród reszty. Usiadł koło mnie, a nie koło Harrego tak jak miał w zwyczaju. Siedzieliśmy tak milcząc. Właśnie MILCZĄC! Odkąd tylko pamiętam nie było tak długiej ciszy między nami. Zawsze, ktoś się śmiał, albo płakał, ale nie było ciszy.
- No więc Sakit, gdzie się wybyłeś zaraz po treningu? - Vox... Ten to zawsze wie kiedy trzeba się odezwać.
- Byłem się przejść, a co?
- Nie, nic. Ale to chyba niebezpieczne zostawać swoją dziewczynę samą w środku lasu...
- Zamknij się Vox! - nie umiałam już tego wytrzymać, nawet jego obecności i sposobu w jaki na mnie patrzył. Wstałam i wzięłam Sakita za rękę - Idziemy zatańczyć!
- Chole yyy... może my też byśmy poszli? - Harry jak zwykle nieśmiało podchodził w stosunku do Chole.
- Jasne!
Chwilę później tańczyliśmy na parkiecie. Zauważyłam, że kilka innych osób dołączyło do nas. Sakit był świetnym tancerzem. Każda dziewczyna, która nie umie tańczyć przy nim czułaby się jak mistrzyni tańca. Tak też się czułam. Tańczyliśmy, śmialiśmy się, a on jak zwykle zaczął się wydurniać. Nie wiem kiedy, ale zleciała mniej więcej godzina odkąd przyszliśmy. Kiedy był blisko czas leciał szybko, albo zatrzymywał się w miejscu. Wróciliśmy do stolika gdzie nie było nikogo.
Sakit przyniósł nam nowe drinki. Siedzieliśmy tak i rozmawiali aż do stolika wrócili Harry i Chole. 
- No dobra Sakit, to gdzie uciekłeś zaraz po treningu.
- A dlaczego cię to interesuje Harry?? - Skit był widocznie zirytowany
- A dlatego - wziął łyk piwa - że jesteś moim kumplem, poza tym mieliśmy coś do zrobienia przed imprezą.
- Mieliśmy ... aaaa... No tak, całkiem mi to wyleciało z głowy.
- No ładnie tak zapominać o kumplach. - Po Harrym widoczne było podirytowanie. 
- Przepraszam, ale musiałem się trochę uspokoić. - Sakit uśmiechnął się do Harrego 
- No dobra, ale musisz nam to jakoś wynagrodzić - Teraz to Harry uśmiechał się od ucha do ucha - To co w poniedziałek po szkole??.
- No chyba nie mam wyjścia. 
- A co mieliście zrobić po treningu?? - No cóż... jestem bardzo ciekawska.
- Nic ważnego.
- Przed chwilą byłeś zły na Sakita, że nie przyszedł i was olał, a teraz mówisz że to nic ważnego?!
-Keira to nie było nic ważnego dla was, ale dla nas to trochę ważne.
- Harry daj spokój, coś kręcisz, a właściwie kręcicie tylko jeszcze nie wiem co.
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, później jeszcze trochę wypiliśmy i potańczyliśmy. W końcu wszyscy wróciliśmy do stolika. Po godzinie 22 zorganizowano karaoke. Chłopcy musieli być już bardzo wypici, bo w pewnym momencie wskoczyli na scenę, zrzucili osoby, które tam śpiewały i sami zaczęli śpiewać. Wszyscy zaczęli się z nich śmiać, a my z dziewczynami zaczęłyśmy ich nagrywać telefonami. Śpiewali wszyscy co do jednego. Nie mogłam w to uwierzyć, jeszcze nigdy nie byli tak zgodni. Bawiliśmy się wspaniale. Było około czwartej nad ranem kiedy wyszliśmy z klubu. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i ruszyliśmy w stronę naszych domów. Sakit uparł się żeby odprowadzić mnie do domu. Szliśmy w piątkę: Ja, Sakit, Chole, Harry i Vox. Mam nadzieję, że wszyscy ludzie w okolicy mieli mocny sen, bo chłopcy cały czas darli się na cały regulator. W sumie my z Chole też. Sakit i ja mieszkaliśmy obok siebie więc kiedy tylko doszliśmy do naszych domów pożegnaliśmy się z trójką śpiewaków. Sakit odprowadził mnie pod same drzwi.
- Przepraszam, że cię dzisiaj zostawiłem, tam w lesie - przysunął się blisko i złapał mnie w tali. 
- Nic się nie stało. To nic takiego...
- Byłaś tam z Voxem. Sama. - Jego ciepły oddech gładził mnie po policzku.
- To przecież nic takiego.
- Nie wiem dlaczego ale nigdy nie trawiłem tego kolesia. - spojrzał mi prosto w oczy. Próbowałam odczytać o co mu chodzi, ale nie potrafiłam. Nachylił się i wyszeptał ,,Dobranoc" po czym po chwili dodał ,,Może...". Odszedł, nawet się nie odwrócił. Stałam tam i nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili osłupienia weszłam do domu, a raczej próbowałam, bo zapomniałam kluczy. Nie chciałam budzić rodziców ani nikogo z domowników, musiałam więc coś wykombinować. Na szczęście moja siostra zawsze śpi z otwartym oknem. Nie potrafię się wspinać tak dobrze jak Skit, ale dałam radę wspiąć się na pierwsze piętro. Pokój Mili oświetlała mała lampka koło drzwi. Było ciemno a moja młodsza siostra nie posprzątała pokoju więc miałam nie lada problem żeby dostać się do drzwi, nie obudzić małej i się nie przewrócić. Po kilku minutach dostałam się na korytarz. Zdjęłam buty i pobiegłam na górę do mojego pokoju. Nie świeciłam światła, nie widziałam takiej potrzeby. Wieczór, a właściwie poranek był ciepły, dlatego zdecydowałam się pójść w ślady mojej siostry i otworzyć okno. Poszłam do łazienki żeby przebrać się w piżamę. Wcześniej wzięłam szybki i zimny prysznic. Kiedy wróciłam do ciemnego pokoju ktoś siedział na moim łóżku. Postać podniosła się i zaczęła zbliżać się do mnie.


Dziennik Macko
9 maja. Kilka dni w podróży nieźle mnie zmęczyło. Treningi w szkole nigdy mnie tak nie męczą jak długie podróże. No cóż... ale w końcu to przeprowadzka do nowego domu, przeprowadzka do nowego życia. Tsa... Właśnie nowe życie, które ułożone mam od samego urodzenia. I ten ślub. Ja go wcale nie chcę, nie potrzebuje. 
Ja może tego nie potrzebuję, ale moje królestwo i moi poddani tak. Najgorsze jest to, że moja siostra też ma ślub. Tyle, że ona wychodzi za mąż za najgorszego człowieka na świecie, za Willa. Nie mam nic przeciwko Emmie, ale jej braciszek to inna bajka.
A tak z innej beczki to znowu mi się śniła, moja najmłodsza siostrzyczka. Moja zaginiona siostra, którą uznano za zmarłą. Wszyscy nie potrafią o niej zapomnieć, ale ja to już szczególnie. Dziś śniła mi się cała zapłakana, a chwilę później jej śmiech odbijał się echem w mojej głowie. W sumie to nadal nie umiem zapomnieć jej śmiechu i uśmiechu. 
Koło południa wreszcie dotarliśmy do miasta. Obiad na szczęście zjedliśmy bez Shadows. Resztę dnia spędziłem zwiedzając zamek, który jest kilka razy większy niż ten w którym się wychowałem. Wieczorem umówiłem się z chłopakami na wypad na miasto. Znaleźliśmy jakiś klub w którym było całkiem nieźle. Plusem było to, że nikt mnie tu nie rozpoznał, pewnie nikt tu nie wie jak wygląda książę Macko. To świetnie przynajmniej te kilka dni będę mógł być anonimowy.
W klubie podawali całkiem niezłe drinki, a muzyka też nie była zła. Koło dwudziestej drugiej zorganizowano karaoke. Nie zwracałem na to uwagi aż na scenę nie wpełźli jacyś pijani goście i nie zaczęli się wydurniać. Wszyscy się z nich śmiali, ale mnie jakoś to nie bawiło. Wtedy zauważyłem czarnowłosą dziewczynę, która była łudząco podobna do mojej siostry ze snów. Gapiłem się na nią chyba z pół godziny. Myślałem żeby do niej podejść i z nią zagadać, ale co miałbym jej powiedzieć ,,Hej jestem książę Macko, a ty jesteś podobna do mojej siostry, którą uznano za zaginioną, a później za zmarłą. Może pójdziemy do zamku i przedstawię cię moim w sensie prawdopodobnie naszym rodziców, a później zrobimy badania genetyczne i upewnimy się w moich przypuszczeniach??" Tylko to udało mi się wymyślić w ciągu pół godziny gapienia się na nią. Genialnie Macko!! Jesteś matematycznym geniuszem, najlepszym raider'em i potrafisz poderwać każdą dziewczynę na tym świecie, a nie potrafisz zagadać do dziewczyny, która jest tylko łudząco podobna do twojej siostry. No ładnie. Trudno mam inny plan na który mam kilka dni. W sumie to już zacząłem go realizować. Kiedy wracała do domu ze znajomymi śledziłem ją. Fajnie najpierw wariuje, a później zaczynam się bawić w detektywa... Dobra, koniec już więcej nie piszę. Koniec kropka. 
A jednak coś jeszcze napiszę. Po wyjściu z klubu koło godziny trzeciej natknąłem się na Williama, któremu oczywiście spuściłem niezły łomot. Sam się o to prosił. Do tego on pierwszy się na mnie żółcił. Chociaż może troszkę może go sprowokowałem. Hehehehe...

_________________________________________________________________________________
Dziękuje za te pięć komentarzy, które mnie bardzo zmotywowały.
 Przepraszam, że znowu się spóźniłam z rozdziałem.

Jeśli chodzi o informowanie to zostawiajcie swojego Twittera, a ja na pewno was poinformuję o nowym rozdziale. Może przez wakacje uda mi się zmodernizować bloga i dodać zakładkę informowani.

Piszcie co chcielibyście zmienić, może coś dodać, coś odjąć, ale przede wszystkim co sądzicie o tym rozdziale. Mi się on tak średnio podoba, ale cóż nie napisałam jeszcze takiego, który by mnie zachwycił.
Jeszcze raz Dziękuje wszystkim za komentarze i wyświetlenia.