poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 7 - Historia Macko

Czytasz = Komentujesz <3

Dziennik Macko
Wczoraj widziałem jak spała. Właściwie było to dzisiaj nad ranem. Przez to wszystko ja sam wcale nie spałem, ale to nic. Przecież ja nie muszę spać. Nie jest mi to do niczego potrzebne. A na pewno nie do życia. Jej też nie. Nikomu z naszej rodziny. I IM też to nie jest potrzebne. 
Dziś rano dostałem niezły opieprz od ojca. Za co?! Za to że jakiś durny paparazzi złapał mnie na bójce z tym debilem, a co gorsza dobrze wiedział kim jesteśmy. Dlatego też nasze twarze były dziś na pierwszych stronach gazet z różnymi tytułami. 
Myślałem, że chociaż tu będę miał chwile oddechu. Ale jednak byłem w błędzie i to wielkim.
A wracając do rzeczywistości jest południe, a ja wykończony leżę na swoim łóżeczku i myślę tylko o tym, że albo pójdę teraz spać, albo napiję się czegoś mocniejszego, co może choć trochę mnie rozrusza, a ponieważ kawa na mnie nie działa więc alkohol jest dla mnie jej odpowiednikiem. A dlaczego o tak wczesnej godzinie jestem wykończony? Dlatego że tatuś uznał, że opieprz to za mało i musi mnie wykończyć fizycznie. 
Jak zwykle po moich "wybrykach", w wielkiej sali treningowej, naszej szkoły dla Raiderów, byłem tylko ja i on przeciwko mnie, ale tylko chwilę, ponieważ w drzwiach pojawił się William ze swoim ojcem. Od razu wiedziałem, że chodzi o to samo co w moim przypadku. Nasi ojcowie przywitali się dość kulturalnie, natomiast ja miałem ochotę przywalić temu palantowi. Wszyscy to wyczuli, wyczuwalne było też to że Will miał ochotę zrobić to samo co ja. Po krótkiej wymianie zdań władcy kazali nam założyć nasze bransolety, które w tym wypadku miały nam zapewnić ochronę nadgarstków i ogólnie umożliwić nam obronę. Mój tata wyciągną swój miecz - Aureus'a, a król Shadow swój topór. Walili w nas tak bez żadnej przerwy z dwie godziny po czym uznali, że możemy się wykończyć nawzajem. Nie żebym nie był zadowolony z tego, że mogę MU dowalić, ale wkurzał mnie tłum gapiów, którzy nie mieli nic innego do roboty. Wśród nich była moja ukochana siostrunia - Nelly. Kocham ją, ale doprowadza mnie do szału. Nie kłócimy się często, ale bijemy codziennie, oczywiście w ramach treningu. Pewnie to ona tutaj wszystkich sprowadziła. Nagle, pomiędzy błyskami żółtego ostrza, zauważyłem z kim rozmawia moja siostra. Rozmawiała z moją przyszłą żoną. 
Uwielbiam moje zaaranżowane małżeństwo. Nie to, że mam coś przeciwko Emmie, akurat ją lubię najbardziej lubię z całej ICH rodziny, ale ja jej po prostu nie kocham. Tłumaczyłem to ojcu już wiele razy ale on na to ,, To dla dobra kraj. Jesteś to winien swoim poddanym". Emma jest śliczna, miła i spędza trzy-czwarte dnia czytając książki. Potrafimy się dogadać. Poprawka. Powinniśmy się dogadać, ponieważ rozmawiałem z nią tylko dwa razy kiedy miałem trzynaście lat. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że osiem lat później będzie moją żoną. Mając dwadzieścia jeden lat będę mieć żonę. Moi koledzy mają niezły ubaw, ale wiem, że niemnogą się doczekać wieczoru kawalerskiego. Śmieszne. Normalnie ślub miałbym za jakieś tysiąc lat. Władzę odjąłbym pewnie jeszcze później. To chore żyć kilkanaście tysięcy lat. Ja żyję już prawie trzysta, ale wyglądam na dwadzieścia jeden. To normalne, przynajmniej dla Raiderów. Kiedy Keira zaginęła wyglądałem na trzylatka. Przez ostatnie osiemnaście lat szybko się zestarzałem. I nie tylko ja. 
Zaczynam prawić sobie jakieś wywody. Jej... Ja naprawdę muszę być zmęczony.
Wracając do tego co działo się na sali treningowej, przez to że moją uwagę skierowałem na Emmę o mało co nie odcięto mi ucha. To była dla mnie nauczka. Później znowu zmiażdżyłem Williama. Jestem z tego bardzo, ale to bardzo zadowolony. Kiedy nasza walka się skończyła, nie umiałem ruszyć się z miejsca. Byłem tak obolały, że miałem ochotę położyć się na podłodze i zostać tam na zawsze. W końcu na sali zostałem ja, Will, Nelly, Emma i nasi rodzice. Nelly próbowała podleczyć mi rany cięte, jest w tym całkiem niezła, ale coś ją rozpraszało i nie umiała się skupić. Władcy Shadow i władcy Knight, czyli rodzice Emmy i moi, dyskutowali o czymś zawzięcie. W końcu odważyłem się i powiedziałem co widziałem. 
Muszę się wreszcie ruszyć. Mam w nosie że paparazzi pewnie znowu mnie znajdą i jutro w gazecie znowu zobaczę swoją twarz. Muszę ją zobaczyć. Muszę im udowodnić, że to ona.
Na szczęście Crystal 5 jest skończony. Mój kochany motocykl. Tak KOCHAM MOJEGO ŚCIGACZA!! 
Muszę jeszcze tylko wziąć prysznic, przebrać się i uprosić Nelly, żeby mnie kryła przed rodzicami. A jeszcze muszę się jakoś przemknąć niezauważony obok ,,Cerbera" to znaczy obok pierwszego doradcy taty.
No to do dzieła!!!



Pół godziny wcześniej

w wielkiej sali treningowej:

- Tato mam ci coś do powiedzenia.
- Nie teraz. Widzisz, że rozmawiamy. - Maco zaczął podchodzić bliżej rodziców.
- Ale to bardzo ważne.
- Maco!! Powiedziałem coś. - Ojciec przerwał mu ostro, ale macko nie dawał za wygraną.
- Tu chodzi o Keire!! - Wszyscy stanęli jak wryci, Nelly, Emma i William podeszli bliżej.
- Myślałem, że mamy to za sobą. Keira i Sakit nie żyją i musimy się z tym pogodzić. Wszyscy.
- Tyle że ja ją widziałem!
- Nie opowiadaj głupot kochanie - Jego mama podeszła bliżej i spojrzała mu w oczy. - Nie masz już pięciu lat żeby opowiadać takie głupstwa. - Słychać było, że głos jej się łamie. Jej Mąż stanął za nią i położył ręce na jej ramionach. 
- Wszyscy już się pogodziliśmy z ich stratą. Ty też musisz się w końcu z tym pogodzić. 
- Tato, ale ty mnie nie słuchasz! - Wyrwał się z uścisku matki. - Wy wszyscy mnie nie słuchacie! Widziałem ją wczoraj! Dorosłą, całą i zdrową! - wziął kilka głębokich oddechów, po czym skończył - Widziałem ją wczoraj w klubie i nie tylko ją. - Władcy Shadows spojrzeli na niego z nadzieją. - Widziałem ją i Sakita. A w  pobliżu  wyczuwałem jeszcze kilku Raiderów. Musieli to być ich znajomi. Świetnie się wczoraj bawili. William powiedz, że sam tego nie zauważyłeś? Tego ogromu energii jaka tam była. - nastała długa niezręczna cisza. 
- Naprawdę widziałeś mojego synka? - spytała nieśmiało Layla - królowa Shadows.
- Tak. Chyba tak, nigdy wcześniej go nie widziałem, więc nie jestem w stanie ocenić czy to był on. Tyle, że ten chłopak był podobny do tego co mi opisywano. Białe włosy i szare oczy, takie jak waszej wysokości, no może trochę jaśniejsze, ale nie jestm w stanie tego określić, bo po pierwsze był nieźle upity, a po drugie lasery na scenie zniekształcały wszystko.
- Chyba nie masz na myśli któregoś z tych pijanych dzieciaków ze sceny. Mój brat nigdy by się tak nie zachowywał. -William wreszcie zabrał głos. - Żyjesz po prostu mażeniami i tyle.
- To nie prawda! Jestem tego pewien w stu procentach. 
-Masz jakieś dowody na potwierdzenie swojej teorii? - Głos króla Knight był taki jak zazwyczaj, głęboki, władczy ale zarazem i łagodny.
- Niestety nie.
- Więc nie ma na razie o czym spekulować. 
- Ale...
- Żadne ale. To koniec tej rozmowy. A byłbym zapomniał ustaliliśmy chwilę temu, że cała wasza czwórka ma zakaz opuszczania pałacu bez naszej zgody. Chyba wszyscy nie chcemy aby sytuacja z poranka się powtórzyła. 
- Oczywiście.
Po godzinie od zajścia Nelly siedziała w swoim wielkim i przede wszystkim nowym pokoju, przeglądając najnowsze modowe pisemka. Leżała teraz na swoim łóżku z baldachimem i zakreślała na zielono rzeczy które musi mieć, a na czerwono które koniecznie musi mieć i to w przeciągu kilku następnych dni. Tak więc całe gazety były koloru czerwonego. Nagle do pokoju wszedł Macko.
- Hej! - Uśmiechnął się do swojej siostry i usiadł obok niej na łóżku.
- Czego chcesz? - Nel odłożyła gazetę na szafkę nocną i usiadła po turecku na łóżku.
- Dlaczego myślisz, że coś od ciebie chce?
- Nie wiem może dlatego, że się do mnie uśmiechasz tym swoim przymilającym się uśmieszkiem i założyłeś trampki, które ci ostatnio kupiłam, a które tak bardzo ci się nie podobały?
- Bzdury pleciesz. Te trampki są świetne i pasują mi do kurtki. - Uśmiech i szybkie mruganie oczkami.
- Dobra to co mam zrobić? - Dziewczyna przewróciła oczami i odwzajemniła uśmiech.
- Odwróć uwagę "Cerbera" żebym mógł się wymknąć. 
- Znowu? A nie pomyślałeś o tym, że może ja też chcę wyjść do ludzi?
- Wiem, ale ja naprawdę muszę. To bardzo, ale to bardzo ważne. - Macko zamilkł i uważnie wpatrywał się w siostrę. 
- Myślisz, że to naprawdę ona?
- Nel. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Jestem tego absolutnie pewien. 
- Jesteś gotowy? Mam nadzieję, że tak. - Nie czekając na chłopaka zeszła z łóżka i wyszła z pokoju. Macko Podążał za nią. Doszli do schodów prowadzących prosto do głównego holu. Znajdował się tam mężczyzna który rozmawiał ze strażnikami. Nelly nagle wyciągnęła za pleców małą paczkę. 
- Poczekaj na sygnał. - Powiedziała po czy zbiegła ze schodów i podeszła do mężczyzn. Zaczęła z nimi krótką rozmowę, którą Macko doskonale słyszał. Dziewczyna wcisnęła kit strażnikom i "Cerberowi" , że nie umie poradzić sobie z otwarciem paczki, ponieważ przed chwilą pomalowała sobie paznokcie, a nie chce sobie ich zniszczyć i poprosiła ich o pomoc w otwarciu paczki. Jeden z strażników zgodził się jej pomóc. Kiedy tylko otworzył paczuszkę, wyleciały z niej fajerwerki, które strzelały pod sufitem. Niektóre z nich zaczęły wybuchać nad głowami mężczyzn. Strażnik, który trzymał paczkę upuścił ją i pobiegł przez korytarz, to samo zrobili pozostali. Nelly pokazała bratu za plecami ich ustalony sygnał i pobiegła korytarzem, który zrobił się cały kolorowy. Przed pałacem czekał na Macko jego motocykl, którego podstawił jego najlepszy przyjaciel. Macko wsiadł na motocykl, zapiął swoją ulubioną jasno niebieską, skórzaną kurtkę, założył kask idealnie pasujący do motocyklu, oraz kurtki, po czym odpalił silnik. Kiedy dotarł na miejsce, poczuł przyjemny zapach popcornu i waty cukrowej. Zaczęło mu burczeć w brzuchu i uświadomił sobie, że dzisiaj jeszcze nic nie jadł. Zdjął kask. Nagle do jego uszu dotarły głośne dźwięki granej muzyki, które on słyszał jeszcze głośniej przez jego wyczulony słuch. Postarał się skupić swój słuch na czymś innym niż muzyce. Usłyszał rozmowę dwóch dziewczyn idących w jego stronę. Rozmawiały o przystojnym motocykliście  przed  nimi. Chłopak rozejrzał się wokół i z zadowoleniem, zauważył, że jest jedynym motocyklistą na tej ulicy. Więc kiedy dziewczyny go mijały, uśmiechnął się do nich swoim uwodzicielskim uśmiechem i puścił im oczko. Dziewczyny odwzajemniły uśmiech i zaczęły chichotać. Macko w końcu zszedł ze swojej maszyny, założył ciemne okulary i zgłodniały ruszył w stronę stoiska z popcornem. Kupił sobie dużą paczkę i zaczął się rozglądać. Kiedy tak sobie chodził jego wzrok przykuła osoba, której by się tu nigdy nie spodziewał.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest rozdział 7. Wiem, że dodaję go z opóźnieniem i szczerze za to przepraszam, ale moja siostra podsunęła mi nowy pomysł na ten rozdział i po prostu zaczęłam go pisać od nowa. Jak pewnie zauważycie cały rozdział jest poświęcony Macko,  który w następnych rozdziałach odegra dość ważną rolę.

Dzięki mojej siostrze wpadłam na genialny pomysł i właśnie w takich o to rozdziałach  będę wam przybliżała sylwetki bohaterów. Rozdziały takie jak ten będą się pojawiać od czasu do czasu.
Napiszcie mi czy takie rozdziały wam się podobają, to będę wiedzieć czy takie coś ma sens. 
Jeśli ktoś ma jakieś pytania to zapraszam na mojego twittera : @Ewczak_
Życzę wam miłego, ostatniego tygodnia wakacji i do zobaczenia za tydzień.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 6


Czytasz -> Komentuj, to naprawdę motywuje :)


Obudziłam się w swoim łóżku. Po kilku mrugnięciach moje oczy nie potrafiły się przyzwyczaić do światła więc postanowiłam zamknąć je jeszcze na kilka minut. Bolała mnie głowa i to strasznie. Wczoraj wszyscy nieźle się upili. Niestety w tym ja. Ale o dziwo bólu było mi wygodnie, miło i nie miałam pojęcia dlaczego, skoro od kilku dni nie potrafiłam normalnie spać. Nie pamiętałam wszystkiego z wczorajszej nocy. W końcu moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Podniosłam głowę i już wiedziałam dlaczego tak dobrze mi się spało. Spałam wtulona w Sakita. Niestety czas przyjemności dobiegł końca. Leżałam jeszcze chwilkę przypominając sobie ciemną postać która znalazła się w moim pokoju, po czym sprawdziłam godzinę na telefonie, który nie wiem jakim sposobem znalazł się na blacie mojej szafki nocnej. Była dokładnie 9:00. Nadszedł czas by wstać. Po mimo tego, że była niedziela nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długi sen. W końcu leniwie podniosłam się z łóżka. Nie miałam serca budzić Sakita. Był taki słodki, a przede wszystkim spokojny kiedy spał. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej jeansy ze złotymi ćwiekami przy kieszeniach i zwiewną białą koszulę z napisami, której rękawy postanowiłam podwinąć. Przed zamknięciem drzwi do łazienki jeszcze raz zerknęłam na łóżko. Przejrzałam się w lusterku. Nie zdziwił mnie fakt, że miałam podkrążone oczy i ogólnie wyglądałam jak zombie. Przemyłam twarz wodą. Stałam tak chwilę opierając się o umywalkę i przyglądając się swojemu odbiciu w lusterku. Próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Pamiętałam wszystko dokładnie do momentu kiedy chłopcy śpiewali na scenie. Z późniejszych godzin pamiętałam tylko kilka tańców z Sakitem, Harrym i innymi chłopakami, chyba nawet raz czy dwa zatańczyłam z Voxsem, pamiętałam kilka rozmów przy stoliku. Nagle coś mnie olśniło. Odkąd stałam przy scenie na której wygłupiali się pijani chłopcy, ktoś mi się przyglądał, ktoś kogo już wcześniej widziałam. Wybiegłam z łazienki jak poparzona i od razu stanęłam przy zawalonym papierami biurku. Szukałam obrazka, który narysowałam kilka dni temu. W końcu go znalazłam, a właściwie serie rysunków z wczorajszego wieczoru. Tak całą teczkę z rysunkami. Zaczęłam ją przeglądać i z każdym rysunkiem powracał cały wieczór. Taniec z Sakitem, rozmowy przy stoliku, karaoke i chłopak przyglądający się naszemu stolikowi. Znalazłam tam jeszcze rysunek bójki i rysunek, na którym wyglądało jakby chłopak śledził naszą paczkę po wyjściu z klubu. Niestety na rysunkach nie było widać całej twarzy, a ja w aktualnym stanie nie mogłam dokładnie jej sobie przypomnieć.
- Sakit, chyba zaczynam mieć paranoję tak jak ty! - W tym momencie chciałam obudzić mojego chłopaka, ale nie było go na moim łóżku. Zamiast niego leżała tam tylko karteczka, którą zauważyłam dopiero po przybliżeniu się do łóżka. Na karteczce pisało tylko ,, Kocham Cię". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wróciłam do łazienki i zrobiłam sobie lekki makijaż aby nie było widać po mnie przeżyć z ostatniej nocy. Kiedy skończyłam poranną toaletę postanowiłam trochę uporządkować moje biurko, które nie wyglądało zbyt dobrze pod stertą papierów. Kiedy już miałam zamiar poodkładać wszystko na swoje miejsce do pokoju wpadła Mili.
- Mama każe ci zejść na śniadanie. Wszyscy już czekają. 
- A dzień dobry to nie łaska powiedzieć i tak ogólnie puka się przed wejściem!!
- Dobra, tylko zejdź wreszcie na śniadanie.
  Było mniej więcej trzydzieści minut po dziewiątej. Przy stole siedzieli już moi rodzice i Mili. Przywitałam się z nimi i usiadłam. Tata zaczął wypytywać mnie o wczorajszy wieczór. Nic nie wspomniałam im o alkoholu bo nie byliby zachwyceni. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać kiedy im puściłam nagranie z ''koncertu'' chłopców. Kiedy skończyliśmy śniadanie jak grzeczne dziecko posprzątałam po sobie i po moich rodzicach. Kiedy już umyłam talerze i szklanki dostałam SMS'a 
,, Spotkajmy się dziś na festynie, czekaj na mnie koło amfiteatru". Festyn rodzinny zupełnie o tym zapomniałam... Cóż to u mnie normalne. Posprzątałam całą kuchnię i salon. Postanowiłam pójść na górę i dokończyć sprzątanie biurka. Sprzątałam i sprzątałam i dziwiłam się coraz bardziej. Przeglądając kolejne rysunki widziałam sceny z mojego życia, moje sny, marzenia. Zaczęło mnie to przerażać ale i wciągać, interesować. Chciałam wiedzieć dlaczego to robię. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy:
- Kochanie za dwadzieścia minut wychodzimy.
Spojrzałam na elektroniczną ramkę na której widniała godzina 11:11. Zapatrzyłam się na zdjęcie moje i Sakita sprzed roku. Było to zdjęcie z naszych 17-nastych urodzin. Hej... przecież w przyszłym tygodniu są nasze urodziny, a ja nie mam prezentu dla niego. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać bo musiałam się ubrać. Ubrałam sobie luźną białą bokserkę z czarnym napisem "GIRL", czarne, krótkie spodenki z ćwiekami i czarne sandałki małym obcasie. Założyłam jeszcze do tego srebrną bransoletkę z napisem "Forever", którą dostałam na 17-ste urodziny. Spakowałam do małej czarnej torebki błyszczyk, lusterko, trochę kasy, okulary przeciwsłoneczne i telefon. Byłam już przy drzwiach wyjściowych kiedy przypomniałam sobie, że powinnam zabrać kurtkę. Jak najszybciej pobiegłam do mojego pokoju po kurtkę, którą znalazłam pod łóżkiem. Schodząc po schodach słyszałam marudzenie Mili o tym że się spóźnimy. Musiałam tego słuchać całą drogę na rynek. Kiedy doszliśmy na miejsce cały czas rozglądałam się w poszukiwaniu Sakita, niestety nie mogłam go dojrzeć. Rodzice wybrali miejsce dość blisko sceny amfiteatru, rozłożyli koce i rozsiedli się wygodnie. Wokół nas było wiele takich rodzin. W części z nich rozpoznałam naszych sąsiadów, czy rodziny moich znajomych ze szkoły.
- Witaj Mark! Witaj Sandro! - Po plecach przeszły mnie ciarki, a za sobą usłyszałam głęboki męski głos. Gdy się odwróciłam ujrzałam poważną minę pana  Winters'a. Nigdy jeszcze nie widziałam ojca Sakita uśmiechniętego, za to jego żona uśmiechała się ciągle.
 - Witajcie Margaret i Bruno! Dziewczynki przywitajcie się - Mój tata wstał i podał rękę panu Winters.
- Dzień dobry! - odpowiedziałyśmy zgodnym chórem.
- Może się do nas dołączycie? - moja mama ciepłym uśmiechem zachęciła rodziców Sakita.
- Chętnie - odpowiedziała z uśmiechem pani Margaret po czym zaczęli rozkładać swoje koce obok naszych. Z przykrością zauważyłam, że nie ma z nimi Sakita.
- Pani Margaret, nie wie może pani gdzie jest Sakit? 
- Niestety nie wiem. Myślę że pewnie jest gdzieś z Harrym. W końcu razem mieli tutaj przyjść.
Po kilku minutach rozmowy mojej mamy z panią Margaret postanowiły rozejrzeć się po namiotach rozstawionych wokół placu. Tata zniknął gdzieś z panem Winters, bo jak zwykle mieli coś ważnego do obgadania, a Mili poszła z koleżankami na dmuchańce. Ja zostałam, ktoś w końcu musiał. Dobrze, że wzięłam książkę, którą niedawno kupiłam. Jeszcze nie miałam okazji jej zacząć. Książka nosiła tytuł ,,Obrońca nocy". Położyłam się więc wygodnie na kocu, założyłam okulary przeciwsłoneczne i w myślach podziękowałam mamie za to, że ją spakowała do dużej torby. Książka od samego początku wciągnęła mnie do granic możliwości. Uwielbiałam filmy o superbohaterach, ale książka to było coś o wiele lepszego, jeszcze tak romantyczna. Była praktycznie stworzona dla mnie. W pewnym momencie ktoś zastukał w książkę i położył się na kocu obok mnie. Zamknęłam książkę, odłożyłam ją na bok, zdjęłam okulary i przekręciłam się na lewy bok. Kto leżał obok mnie było to jedną z najoczywistszych rzeczy tego świata. To był White. Wpatrywał się teraz w błękitne niebo, które odbijało się w jego oczach. Nie było by rzeczy, która oderwałaby mnie od tego widoku. Kiedy odwrócił się do mnie, w jego oczach nie wyrażających żadnej emocji, zobaczyłam swoje odbicie. Nie wiem jak długo wpatrywaliśmy się w siebie, ale w tym momencie czas nie był ważny. W końcu przysunął się bliżej do mnie i  pocałował w czoło, po czym wstał bez słowa i podał mi rękę. Kiedy wstałam uświadomiłam sobie, że nasze mamy stoją kawałek dalej i wpatrują się w nas z uśmiechem, a raczej śmiechem. Sakit pociągnął mnie za sobą, nie wiedziałam gdzie nas ciągnie. Zatrzymał się gdzieś w tłumie. Porozglądał się chwilę, chwycił mocniej moja dłoń i poszliśmy dalej, ale już powolnym spacerkiem. Żadne z nas się nie odzywało. Rozglądałam się po mijanych przez nas straganach. Szliśmy i szliśmy, gdy w końcu przed nami pojawiła się ścieżka prowadząca przez las, a właściwie przez park, który tylko imitował las. Kiedy już żadne z nas nie widziało żadnego człowieka Sakit zaczął rozmowę. 
- Widziałem dzisiaj kogoś. - Powiedział to jakby ze smutkiem w głosie. - Dziewczynę z mojego snu. Tyle, że o wiele starszą, ale te włosy, te oczy i ten uśmiech... To musiała być ona.
- Ja też kogoś widziałam. Chłopaka z mojego snu, ale ja go widziałam wczoraj na imprezie. I co dziwne znalazłam rysunki na których jest on i my z wczorajszego wieczoru, a narysowałam je kilka dni temu
Chłopak przystanął i spojrzał w moje oczy. Uwielbiałam kiedy to robił, czułam się wtedy jakbym się w nim na nowo zakochiwała. Tak, to było właśnie takie uczucie. 
- Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale dobrze wiesz, że w końcu będziemy musieli o tym porozmawiać.
- Wiem.
-A czy ciebie to nie dręczy? Bo mnie tak jak nic.
- Dręczy. - ,,Nawet nie wiesz jak" Pomyślałam
- Możesz się na mnie wściec, ale to musi być teraz. Musimy...
- Rozumiem do czego zmierzasz. - Zrobiłam krótką przerwę - Powinniśmy to wszystko wyjaśnić. Ale nie powiedziałam ci jeszcze jednego. - wdech - Znalazłam rysunek, na którym ewidentnie widać jak ten chłopak nas śledzi. To mnie przeraża. - Sakit przytulił mnie mocno.
- Wiem, mnie też coraz bardziej przestaje się to podobać. - Odprowadził nas z dala od hałasów dochodzących z placu. Szliśmy teraz przez opustoszałe miasto, a ja czułam się coraz bardziej niepewnie. Kiedy znaleźliśmy się na opustoszałym ryneczku z wielką fontanną, usiedliśmy na ławeczce, a pomiędzy nami znów panowała cisza.
- Kiedy się poznaliśmy? - Nie ukrywałam, że Sakit zaskoczył mnie pytaniem. Patrzeliśmy zamyśleni na wodę wystrzeliwaną przez fontannę.
- Kiedy mieliśmy po pięć lat, dokładnie tydzień przed naszymi urodzinami, na placu zabaw za przedszkolem do którego chodziliśmy. Pamiętam, że o mało co nie doszło do bójki pomiędzy tobą a Vox'em, ale przecież to chyba pamiętasz.
- Mhmm...
- Ale od zawsze miałam wrażenie, że skądś cię znam, jakbyśmy się już gdzieś spotkali.
- Mi też się tak wydawało kiedy cię zobaczyłem na placu zabaw na huśtawce. Miałem takie dziwne uczucie, jakbym cię znał. A pamiętasz naszą kłótnie w trzeciej klasie?
- Ooo tak. Jak mogłabym o tym zapomnieć? Rzuciłeś we mnie farbą.
- Właśnie o to chodzi, że tego nie zrobiłem. W sensie, że ten słoiczek z farbą, on... sam... tak jakoś poleciał. - W jego głosie było słychać smutek.
- Ta akurat ci uwierzę.
- Nikt mi w to nie uwierzył, ale ja go nie dotknąłem. W tym momencie tylko bardzo chciałem rzucić w ciebie tą farbą, ale odwróciłem się od ciebie żeby tego nie zrobić i wróciłem do mojego rysunku gdy nagle ty zaczęłaś krzyczeć. Kiedy się odwróciłem twoje plecy i włosy były całe w farbie którą akurat malowałem. Możesz mi wierzyć lub nie, ale to naprawdę nie byłem ja. - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Mówił prawdę. Dobrze wiedziałam ktoś kłamie, a kiedy nie. Nie wiem jak, ale tak po prostu mam. A poza tym sama byłam niezłą aktorką.
- To niemożliwe, ale wierzę ci. - Powiedziałam to najspokojniej jak tylko potrafiłam. Teraz to on patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale też i z ulgą. - Wiesz mi też coś podobnego się przytrafia. Czasami kiedy kładę się spać zostawiam telefon w kurtce lub na biurku, ale kiedy budzę się rano zawsze jest na szafce nocnej, chociaż wiem, że zostawiłam go gdzie indziej, a nie lunatykuję bo to sprawdzałam i do tego to przytrafiło mi się dziś. Czasami też w taki sposób znajduję inne rzeczy, których potrzebuję w danym momencie. - Powiedziałam to tak naturalnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, a przy tym zupełnie normalna.
- Ciekawe... Rysujesz rzeczy, których jeszcze nie przeżyłaś, ale przeżywasz je później, rzeczy pojawiają się kiedy ich potrzebujesz. Ja potrafię przesuwać przedmioty, bo to w klasie to nie był odosobniony przypadek, a do tego mamy te dziwne sny.
- Nie zapomnij o tym, że spotykamy się w lesie, aby trenować walkę na miecze i takie tam. Przecież to jest zupełnie normalne. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - To wszystko jakieś dziwne. Zastanów się logicznie. Zaraz przecież to nie jest logiczne ani normalne!
- Logiczne... Tego nie można pojmować na logikę. Pomyślmy... Kiedy to się zaczęło wzmagać? Hmmm... To potęguje się każdego roku, przed jednym dniem. Dniem naszych urodzin. Przynajmniej w moim przypadku.
- W moim też - Odparłam po chwili namysłu.
- A więc to co się z nami dzieje ma związek z naszymi urodzinami. Być może nawet narodzinami. A do tego w tym roku to wszystko jest jakieś silniejsze. - Chłopak wstał i zaczął nerwowo chodzić.
- Chciałeś powiedzieć dziwniejsze. Nie denerwuj się wszystko jakoś się potoczy. Wszystko się jakoś wyjaśni. - ,,Jakoś" to słowo dźwięczało mi w głowie. Tylko jak?
- Wiem, ale jak? - Nastała długa, niezręczna cisza - Z czym to się jeszcze wiąże. Z czym?
- A pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - Do końca nie byłam pewna czy o tym wspominać. Chłopak zerknął na mnie nerwowo. Podeszłam do niego i objęłam go za szyje.
- Pamiętam i to dobrze. Zresztą pewnie nie tylko ja.
- No tak, ale tamten pożar nie powstał sobie od tak. Zaczął się podczas naszego pocałunku, a mam wrażenie, że ...
- Nawet przez niego.- Dokończył za mnie.
- No bo w końcu świeczka nie mogłaby płonąć aż tak mocno.
-Ale nasz pocałunek tak? To chciałaś powiedzieć?
- Tak... Coś w tym guście. - Zapatrzona w mojego chłopaka nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam na sobie jego ciepły oddech i wzrok, który przewiercał. Wyglądał jakby chciał odczytać moje myśli. Tyle, że w nich kłębiły się tylko dwa słowa ,, Kocham Cię". I wtedy też to usłyszałam te słowa, ale nie wypowiedziane przeze mnie. 
- Też cię Kocham.
- Co?
- Powiedziałeś przed sekundą że mnie kochasz, więc ja odpowiedziałam, że też Cię Kocham.
- Tylko ja nic nie powiedziałem.
- Jak to?
- No tak to. - I wtedy zrozumiałam co się stało.
- Ty czytasz w myślach.
- Ja... Ja... Ja nie wiem jak to... - W tym momencie chyba całą zaczęłam się trząść, bo White mnie przytulił.
- Wiem. Ale to było niesamowite. Może skoro potrafisz czytać w moich to może będziesz umiała czytać w innych.
- Nie jestem pewna, pierwszy raz mi się coś takiego zdarza.
- Wiesz zauważyłem, że kiedy jesteśmy razem takie rzeczy dzieją się częściej, są małe i na pozór niezauważalne, ale są. 
- Zaczynam się bać. To wszystko mnie zaczyna przerastać. - Wyrwałam się z jego uścisku i obróciłam się do niego plecami. I zaczęłam nerwowo trzeć ramiona.
- Też się boję. Mam jakieś złe przeczucia. - Podszedł i przytulił mnie od tyłu.
- Mam pewien pomysł, a może tylko myśl.
- Słucham cię.
- Ten chłopak z twojego snu i ta dziewczyna z mojego, może oni coś będą wiedzieć o nas, może oni nam pomogą. Skoro nam się śnią i obserwują nas. To może.
- Nie jestem taka pewna, ale czuję jakby mnie ciągnęło do tego chłopaka.
- Słucham?!
- Chodziło mi o to, że czuję jakąś więź między nami. Ja... ja... nie potrafię tego opisać. - Sakit podszedł od przodu i patrzył na mnie oniemiały. Chyba nie zrozumiał o co mi chodzi. Otrząsnął się i znów zapatrzył w fontannę.
- Aha. - I znowu milczenie.
- Masz rację, może powinniśmy jakoś z nimi porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o nich. O nas.
- Tylko, że nie możemy tak po prostu podejść i powiedzieć im o co chodzi.
- To może po prostu wracajmy na ten festyn. Jest szansa, że ich tam spotkamy. A później jakoś samo się potoczy.
- A podobnoś się boisz. Hmmm... - Uśmiechnął się łobuzersko, objął moją twarz rękoma i pocałował mnie tak, że fontanna zaczęła lekko świrować. Dobrze, że nikt tego nie widział. Przynajmniej mam taką nadzieję...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że dawno nie dodałam już żadnego rozdziału i za to przepraszam, ale o wenę twórczą ciężko w tych czasach. Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Od tego momentu rozdziały będą dodawane co tydzień w sobotę lub niedzielę, ponieważ zbliża się szkoła (niestety nieubłaganie), a z tym moje zajęcia dodatkowe,więc raczej nie będę w stanie dodawać ich od poniedziałku do piątku. Uprzedzam od razu, że te rozdziały mogą być dodawane dość późno w nocy.
Teraz jeszcze jedno ogłoszenie:
Ostatnio dodałam bohaterów i ich opisy. Niektóre opisy są długie inne krótkie, ale wszystkie będą uzupełniane na bieżąco, a o ich poprawkach będę informować.


P.S. Jeśli mi się uda opowieść tę będę wzbogacać własnymi rysunkami i zdjęciami.

środa, 6 sierpnia 2014

Bohaterowie

Postanowiłam dodać bohaterów, ale uprzedzam, że wygląd (kolor włosów, oczu, skóry, wzrost) mógł zostać zmieniony, tak samo jak wiek, imiona i nazwiska. Dziękuje, że tu zaglądacie i zapraszam do bliższego poznania bohaterów tej historii.





  Keira Traceur/Knight czarnowłosa i czarnooka osiemnastolatka, którą zaczynają nawiedzać wizje. Jest głośna, zaborcza, pomysłowa, kłótliwa, uzależniona od adrenaliny, ale przy swoim chłopaku - Skicie - staje się spokojna i opanowana. Uwielbia książki, rysować, grać na swojej elektrycznej gitarze, trenować sztuki walki i chodzić na zakupy ze swoją najlepszą przyjaciółką - Chole. 


Sakit Winters/Shadow przystojny, wysportowany, utalentowany, rozchwytywany przez wszystkie dziewczyny. Białowłosy, biaooki osiemnastolatek. Spokojny, podejrzliwy, nieufny, opanowany, radosny, czasami zwariowany, ale przy Keirze staje się niepohamowany, zwariowany, szalony. Po swoich osiemnastych urodzinach odkrywa, że nie jest takim zwykłym chłopakiem jak mu się wydawało.


Chole najlepsza przyjaciółka i rówieśniczka Keiry, po uszy zakochana w Harrym. Jest jedną z najbardziej radosnych osób na świecie. Ma brązowe włosy i oczy, które ciemnieją lub robią się jaśniejsze w zależności od jej humoru. Odkrywa że jest jedną z osób z przepowiedni o trzynastu.


Harry najlepszy przyjaciel i rówieśnik Skita. Znają się od dzieciństwa. Odważny, spontaniczny, rozrywkowy. Zakochany z wzajemnością w Chole. Uwielbia swoje zielone pasemka na włosach które pojawiły się w dniu jego osiemnastych urodziny, a ich ilość powiększa się co jakiś czas. Od dzieciństwa jest również bardzo wysoki przez co jest bardzo zauważalny.



Vox najlepszy przyjaciel Keiry, który jest dla niej jak starszy brat (ma 19 lat). Zawsze się o nią troszczył i był blisko. Vox i Sakit od początku się nie lubią, ale kiedy Keira i Sakit są razem jest jeszcze gorzej, a relacje Vox'a z Keirą się pogorszył. Ma blond włosy (które wyglądają na tlenione, ale są jego naturalnym kolorem) z błękitnymi pasemkami idealnie pasującymi do jego koloru oczu.


Macko Knight Syn króla Knight, narzeczony Emmy. Prawdziwy brat Keiry i jeden z niewielu, który wieży, że ona żyje. Nienawidzi Shadowsów a w szczególności Williama.
Raider: Kryształ
 

Nelly Knight Córka władców Knight, młodsza siostra Macko, narzeczona Williama. Starsza siostra Keiry.
Raider: Rubin


Emma Shadow Siostra Sakit'a i Williama. Przyszła królowa, a obecnie narzeczona Macko.
Raider: Szafir

William Shadow Starszy brat Sakit'a, narzeczony Nelly. Nienawidzi Knightów, przez co często kłóci się z Macko.
Raider: Heliodor

Mike Knight - Król Knight

Sarah Knight - Królowa Knight


Antony Shadow - Król Shadow


Pepper Shadow - Królowa Shadow


 
Alex Torres - ,,Cerber"



To już prawie wszystko. Pracowałam nad tym baaaardzo długo, ale w końcu jest. Zapowiedź opowiadania: