poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 6


Czytasz -> Komentuj, to naprawdę motywuje :)


Obudziłam się w swoim łóżku. Po kilku mrugnięciach moje oczy nie potrafiły się przyzwyczaić do światła więc postanowiłam zamknąć je jeszcze na kilka minut. Bolała mnie głowa i to strasznie. Wczoraj wszyscy nieźle się upili. Niestety w tym ja. Ale o dziwo bólu było mi wygodnie, miło i nie miałam pojęcia dlaczego, skoro od kilku dni nie potrafiłam normalnie spać. Nie pamiętałam wszystkiego z wczorajszej nocy. W końcu moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Podniosłam głowę i już wiedziałam dlaczego tak dobrze mi się spało. Spałam wtulona w Sakita. Niestety czas przyjemności dobiegł końca. Leżałam jeszcze chwilkę przypominając sobie ciemną postać która znalazła się w moim pokoju, po czym sprawdziłam godzinę na telefonie, który nie wiem jakim sposobem znalazł się na blacie mojej szafki nocnej. Była dokładnie 9:00. Nadszedł czas by wstać. Po mimo tego, że była niedziela nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długi sen. W końcu leniwie podniosłam się z łóżka. Nie miałam serca budzić Sakita. Był taki słodki, a przede wszystkim spokojny kiedy spał. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej jeansy ze złotymi ćwiekami przy kieszeniach i zwiewną białą koszulę z napisami, której rękawy postanowiłam podwinąć. Przed zamknięciem drzwi do łazienki jeszcze raz zerknęłam na łóżko. Przejrzałam się w lusterku. Nie zdziwił mnie fakt, że miałam podkrążone oczy i ogólnie wyglądałam jak zombie. Przemyłam twarz wodą. Stałam tak chwilę opierając się o umywalkę i przyglądając się swojemu odbiciu w lusterku. Próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Pamiętałam wszystko dokładnie do momentu kiedy chłopcy śpiewali na scenie. Z późniejszych godzin pamiętałam tylko kilka tańców z Sakitem, Harrym i innymi chłopakami, chyba nawet raz czy dwa zatańczyłam z Voxsem, pamiętałam kilka rozmów przy stoliku. Nagle coś mnie olśniło. Odkąd stałam przy scenie na której wygłupiali się pijani chłopcy, ktoś mi się przyglądał, ktoś kogo już wcześniej widziałam. Wybiegłam z łazienki jak poparzona i od razu stanęłam przy zawalonym papierami biurku. Szukałam obrazka, który narysowałam kilka dni temu. W końcu go znalazłam, a właściwie serie rysunków z wczorajszego wieczoru. Tak całą teczkę z rysunkami. Zaczęłam ją przeglądać i z każdym rysunkiem powracał cały wieczór. Taniec z Sakitem, rozmowy przy stoliku, karaoke i chłopak przyglądający się naszemu stolikowi. Znalazłam tam jeszcze rysunek bójki i rysunek, na którym wyglądało jakby chłopak śledził naszą paczkę po wyjściu z klubu. Niestety na rysunkach nie było widać całej twarzy, a ja w aktualnym stanie nie mogłam dokładnie jej sobie przypomnieć.
- Sakit, chyba zaczynam mieć paranoję tak jak ty! - W tym momencie chciałam obudzić mojego chłopaka, ale nie było go na moim łóżku. Zamiast niego leżała tam tylko karteczka, którą zauważyłam dopiero po przybliżeniu się do łóżka. Na karteczce pisało tylko ,, Kocham Cię". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wróciłam do łazienki i zrobiłam sobie lekki makijaż aby nie było widać po mnie przeżyć z ostatniej nocy. Kiedy skończyłam poranną toaletę postanowiłam trochę uporządkować moje biurko, które nie wyglądało zbyt dobrze pod stertą papierów. Kiedy już miałam zamiar poodkładać wszystko na swoje miejsce do pokoju wpadła Mili.
- Mama każe ci zejść na śniadanie. Wszyscy już czekają. 
- A dzień dobry to nie łaska powiedzieć i tak ogólnie puka się przed wejściem!!
- Dobra, tylko zejdź wreszcie na śniadanie.
  Było mniej więcej trzydzieści minut po dziewiątej. Przy stole siedzieli już moi rodzice i Mili. Przywitałam się z nimi i usiadłam. Tata zaczął wypytywać mnie o wczorajszy wieczór. Nic nie wspomniałam im o alkoholu bo nie byliby zachwyceni. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać kiedy im puściłam nagranie z ''koncertu'' chłopców. Kiedy skończyliśmy śniadanie jak grzeczne dziecko posprzątałam po sobie i po moich rodzicach. Kiedy już umyłam talerze i szklanki dostałam SMS'a 
,, Spotkajmy się dziś na festynie, czekaj na mnie koło amfiteatru". Festyn rodzinny zupełnie o tym zapomniałam... Cóż to u mnie normalne. Posprzątałam całą kuchnię i salon. Postanowiłam pójść na górę i dokończyć sprzątanie biurka. Sprzątałam i sprzątałam i dziwiłam się coraz bardziej. Przeglądając kolejne rysunki widziałam sceny z mojego życia, moje sny, marzenia. Zaczęło mnie to przerażać ale i wciągać, interesować. Chciałam wiedzieć dlaczego to robię. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy:
- Kochanie za dwadzieścia minut wychodzimy.
Spojrzałam na elektroniczną ramkę na której widniała godzina 11:11. Zapatrzyłam się na zdjęcie moje i Sakita sprzed roku. Było to zdjęcie z naszych 17-nastych urodzin. Hej... przecież w przyszłym tygodniu są nasze urodziny, a ja nie mam prezentu dla niego. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać bo musiałam się ubrać. Ubrałam sobie luźną białą bokserkę z czarnym napisem "GIRL", czarne, krótkie spodenki z ćwiekami i czarne sandałki małym obcasie. Założyłam jeszcze do tego srebrną bransoletkę z napisem "Forever", którą dostałam na 17-ste urodziny. Spakowałam do małej czarnej torebki błyszczyk, lusterko, trochę kasy, okulary przeciwsłoneczne i telefon. Byłam już przy drzwiach wyjściowych kiedy przypomniałam sobie, że powinnam zabrać kurtkę. Jak najszybciej pobiegłam do mojego pokoju po kurtkę, którą znalazłam pod łóżkiem. Schodząc po schodach słyszałam marudzenie Mili o tym że się spóźnimy. Musiałam tego słuchać całą drogę na rynek. Kiedy doszliśmy na miejsce cały czas rozglądałam się w poszukiwaniu Sakita, niestety nie mogłam go dojrzeć. Rodzice wybrali miejsce dość blisko sceny amfiteatru, rozłożyli koce i rozsiedli się wygodnie. Wokół nas było wiele takich rodzin. W części z nich rozpoznałam naszych sąsiadów, czy rodziny moich znajomych ze szkoły.
- Witaj Mark! Witaj Sandro! - Po plecach przeszły mnie ciarki, a za sobą usłyszałam głęboki męski głos. Gdy się odwróciłam ujrzałam poważną minę pana  Winters'a. Nigdy jeszcze nie widziałam ojca Sakita uśmiechniętego, za to jego żona uśmiechała się ciągle.
 - Witajcie Margaret i Bruno! Dziewczynki przywitajcie się - Mój tata wstał i podał rękę panu Winters.
- Dzień dobry! - odpowiedziałyśmy zgodnym chórem.
- Może się do nas dołączycie? - moja mama ciepłym uśmiechem zachęciła rodziców Sakita.
- Chętnie - odpowiedziała z uśmiechem pani Margaret po czym zaczęli rozkładać swoje koce obok naszych. Z przykrością zauważyłam, że nie ma z nimi Sakita.
- Pani Margaret, nie wie może pani gdzie jest Sakit? 
- Niestety nie wiem. Myślę że pewnie jest gdzieś z Harrym. W końcu razem mieli tutaj przyjść.
Po kilku minutach rozmowy mojej mamy z panią Margaret postanowiły rozejrzeć się po namiotach rozstawionych wokół placu. Tata zniknął gdzieś z panem Winters, bo jak zwykle mieli coś ważnego do obgadania, a Mili poszła z koleżankami na dmuchańce. Ja zostałam, ktoś w końcu musiał. Dobrze, że wzięłam książkę, którą niedawno kupiłam. Jeszcze nie miałam okazji jej zacząć. Książka nosiła tytuł ,,Obrońca nocy". Położyłam się więc wygodnie na kocu, założyłam okulary przeciwsłoneczne i w myślach podziękowałam mamie za to, że ją spakowała do dużej torby. Książka od samego początku wciągnęła mnie do granic możliwości. Uwielbiałam filmy o superbohaterach, ale książka to było coś o wiele lepszego, jeszcze tak romantyczna. Była praktycznie stworzona dla mnie. W pewnym momencie ktoś zastukał w książkę i położył się na kocu obok mnie. Zamknęłam książkę, odłożyłam ją na bok, zdjęłam okulary i przekręciłam się na lewy bok. Kto leżał obok mnie było to jedną z najoczywistszych rzeczy tego świata. To był White. Wpatrywał się teraz w błękitne niebo, które odbijało się w jego oczach. Nie było by rzeczy, która oderwałaby mnie od tego widoku. Kiedy odwrócił się do mnie, w jego oczach nie wyrażających żadnej emocji, zobaczyłam swoje odbicie. Nie wiem jak długo wpatrywaliśmy się w siebie, ale w tym momencie czas nie był ważny. W końcu przysunął się bliżej do mnie i  pocałował w czoło, po czym wstał bez słowa i podał mi rękę. Kiedy wstałam uświadomiłam sobie, że nasze mamy stoją kawałek dalej i wpatrują się w nas z uśmiechem, a raczej śmiechem. Sakit pociągnął mnie za sobą, nie wiedziałam gdzie nas ciągnie. Zatrzymał się gdzieś w tłumie. Porozglądał się chwilę, chwycił mocniej moja dłoń i poszliśmy dalej, ale już powolnym spacerkiem. Żadne z nas się nie odzywało. Rozglądałam się po mijanych przez nas straganach. Szliśmy i szliśmy, gdy w końcu przed nami pojawiła się ścieżka prowadząca przez las, a właściwie przez park, który tylko imitował las. Kiedy już żadne z nas nie widziało żadnego człowieka Sakit zaczął rozmowę. 
- Widziałem dzisiaj kogoś. - Powiedział to jakby ze smutkiem w głosie. - Dziewczynę z mojego snu. Tyle, że o wiele starszą, ale te włosy, te oczy i ten uśmiech... To musiała być ona.
- Ja też kogoś widziałam. Chłopaka z mojego snu, ale ja go widziałam wczoraj na imprezie. I co dziwne znalazłam rysunki na których jest on i my z wczorajszego wieczoru, a narysowałam je kilka dni temu
Chłopak przystanął i spojrzał w moje oczy. Uwielbiałam kiedy to robił, czułam się wtedy jakbym się w nim na nowo zakochiwała. Tak, to było właśnie takie uczucie. 
- Wiem, że nie lubisz tego tematu, ale dobrze wiesz, że w końcu będziemy musieli o tym porozmawiać.
- Wiem.
-A czy ciebie to nie dręczy? Bo mnie tak jak nic.
- Dręczy. - ,,Nawet nie wiesz jak" Pomyślałam
- Możesz się na mnie wściec, ale to musi być teraz. Musimy...
- Rozumiem do czego zmierzasz. - Zrobiłam krótką przerwę - Powinniśmy to wszystko wyjaśnić. Ale nie powiedziałam ci jeszcze jednego. - wdech - Znalazłam rysunek, na którym ewidentnie widać jak ten chłopak nas śledzi. To mnie przeraża. - Sakit przytulił mnie mocno.
- Wiem, mnie też coraz bardziej przestaje się to podobać. - Odprowadził nas z dala od hałasów dochodzących z placu. Szliśmy teraz przez opustoszałe miasto, a ja czułam się coraz bardziej niepewnie. Kiedy znaleźliśmy się na opustoszałym ryneczku z wielką fontanną, usiedliśmy na ławeczce, a pomiędzy nami znów panowała cisza.
- Kiedy się poznaliśmy? - Nie ukrywałam, że Sakit zaskoczył mnie pytaniem. Patrzeliśmy zamyśleni na wodę wystrzeliwaną przez fontannę.
- Kiedy mieliśmy po pięć lat, dokładnie tydzień przed naszymi urodzinami, na placu zabaw za przedszkolem do którego chodziliśmy. Pamiętam, że o mało co nie doszło do bójki pomiędzy tobą a Vox'em, ale przecież to chyba pamiętasz.
- Mhmm...
- Ale od zawsze miałam wrażenie, że skądś cię znam, jakbyśmy się już gdzieś spotkali.
- Mi też się tak wydawało kiedy cię zobaczyłem na placu zabaw na huśtawce. Miałem takie dziwne uczucie, jakbym cię znał. A pamiętasz naszą kłótnie w trzeciej klasie?
- Ooo tak. Jak mogłabym o tym zapomnieć? Rzuciłeś we mnie farbą.
- Właśnie o to chodzi, że tego nie zrobiłem. W sensie, że ten słoiczek z farbą, on... sam... tak jakoś poleciał. - W jego głosie było słychać smutek.
- Ta akurat ci uwierzę.
- Nikt mi w to nie uwierzył, ale ja go nie dotknąłem. W tym momencie tylko bardzo chciałem rzucić w ciebie tą farbą, ale odwróciłem się od ciebie żeby tego nie zrobić i wróciłem do mojego rysunku gdy nagle ty zaczęłaś krzyczeć. Kiedy się odwróciłem twoje plecy i włosy były całe w farbie którą akurat malowałem. Możesz mi wierzyć lub nie, ale to naprawdę nie byłem ja. - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Mówił prawdę. Dobrze wiedziałam ktoś kłamie, a kiedy nie. Nie wiem jak, ale tak po prostu mam. A poza tym sama byłam niezłą aktorką.
- To niemożliwe, ale wierzę ci. - Powiedziałam to najspokojniej jak tylko potrafiłam. Teraz to on patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale też i z ulgą. - Wiesz mi też coś podobnego się przytrafia. Czasami kiedy kładę się spać zostawiam telefon w kurtce lub na biurku, ale kiedy budzę się rano zawsze jest na szafce nocnej, chociaż wiem, że zostawiłam go gdzie indziej, a nie lunatykuję bo to sprawdzałam i do tego to przytrafiło mi się dziś. Czasami też w taki sposób znajduję inne rzeczy, których potrzebuję w danym momencie. - Powiedziałam to tak naturalnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, a przy tym zupełnie normalna.
- Ciekawe... Rysujesz rzeczy, których jeszcze nie przeżyłaś, ale przeżywasz je później, rzeczy pojawiają się kiedy ich potrzebujesz. Ja potrafię przesuwać przedmioty, bo to w klasie to nie był odosobniony przypadek, a do tego mamy te dziwne sny.
- Nie zapomnij o tym, że spotykamy się w lesie, aby trenować walkę na miecze i takie tam. Przecież to jest zupełnie normalne. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - To wszystko jakieś dziwne. Zastanów się logicznie. Zaraz przecież to nie jest logiczne ani normalne!
- Logiczne... Tego nie można pojmować na logikę. Pomyślmy... Kiedy to się zaczęło wzmagać? Hmmm... To potęguje się każdego roku, przed jednym dniem. Dniem naszych urodzin. Przynajmniej w moim przypadku.
- W moim też - Odparłam po chwili namysłu.
- A więc to co się z nami dzieje ma związek z naszymi urodzinami. Być może nawet narodzinami. A do tego w tym roku to wszystko jest jakieś silniejsze. - Chłopak wstał i zaczął nerwowo chodzić.
- Chciałeś powiedzieć dziwniejsze. Nie denerwuj się wszystko jakoś się potoczy. Wszystko się jakoś wyjaśni. - ,,Jakoś" to słowo dźwięczało mi w głowie. Tylko jak?
- Wiem, ale jak? - Nastała długa, niezręczna cisza - Z czym to się jeszcze wiąże. Z czym?
- A pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - Do końca nie byłam pewna czy o tym wspominać. Chłopak zerknął na mnie nerwowo. Podeszłam do niego i objęłam go za szyje.
- Pamiętam i to dobrze. Zresztą pewnie nie tylko ja.
- No tak, ale tamten pożar nie powstał sobie od tak. Zaczął się podczas naszego pocałunku, a mam wrażenie, że ...
- Nawet przez niego.- Dokończył za mnie.
- No bo w końcu świeczka nie mogłaby płonąć aż tak mocno.
-Ale nasz pocałunek tak? To chciałaś powiedzieć?
- Tak... Coś w tym guście. - Zapatrzona w mojego chłopaka nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam na sobie jego ciepły oddech i wzrok, który przewiercał. Wyglądał jakby chciał odczytać moje myśli. Tyle, że w nich kłębiły się tylko dwa słowa ,, Kocham Cię". I wtedy też to usłyszałam te słowa, ale nie wypowiedziane przeze mnie. 
- Też cię Kocham.
- Co?
- Powiedziałeś przed sekundą że mnie kochasz, więc ja odpowiedziałam, że też Cię Kocham.
- Tylko ja nic nie powiedziałem.
- Jak to?
- No tak to. - I wtedy zrozumiałam co się stało.
- Ty czytasz w myślach.
- Ja... Ja... Ja nie wiem jak to... - W tym momencie chyba całą zaczęłam się trząść, bo White mnie przytulił.
- Wiem. Ale to było niesamowite. Może skoro potrafisz czytać w moich to może będziesz umiała czytać w innych.
- Nie jestem pewna, pierwszy raz mi się coś takiego zdarza.
- Wiesz zauważyłem, że kiedy jesteśmy razem takie rzeczy dzieją się częściej, są małe i na pozór niezauważalne, ale są. 
- Zaczynam się bać. To wszystko mnie zaczyna przerastać. - Wyrwałam się z jego uścisku i obróciłam się do niego plecami. I zaczęłam nerwowo trzeć ramiona.
- Też się boję. Mam jakieś złe przeczucia. - Podszedł i przytulił mnie od tyłu.
- Mam pewien pomysł, a może tylko myśl.
- Słucham cię.
- Ten chłopak z twojego snu i ta dziewczyna z mojego, może oni coś będą wiedzieć o nas, może oni nam pomogą. Skoro nam się śnią i obserwują nas. To może.
- Nie jestem taka pewna, ale czuję jakby mnie ciągnęło do tego chłopaka.
- Słucham?!
- Chodziło mi o to, że czuję jakąś więź między nami. Ja... ja... nie potrafię tego opisać. - Sakit podszedł od przodu i patrzył na mnie oniemiały. Chyba nie zrozumiał o co mi chodzi. Otrząsnął się i znów zapatrzył w fontannę.
- Aha. - I znowu milczenie.
- Masz rację, może powinniśmy jakoś z nimi porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o nich. O nas.
- Tylko, że nie możemy tak po prostu podejść i powiedzieć im o co chodzi.
- To może po prostu wracajmy na ten festyn. Jest szansa, że ich tam spotkamy. A później jakoś samo się potoczy.
- A podobnoś się boisz. Hmmm... - Uśmiechnął się łobuzersko, objął moją twarz rękoma i pocałował mnie tak, że fontanna zaczęła lekko świrować. Dobrze, że nikt tego nie widział. Przynajmniej mam taką nadzieję...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że dawno nie dodałam już żadnego rozdziału i za to przepraszam, ale o wenę twórczą ciężko w tych czasach. Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Od tego momentu rozdziały będą dodawane co tydzień w sobotę lub niedzielę, ponieważ zbliża się szkoła (niestety nieubłaganie), a z tym moje zajęcia dodatkowe,więc raczej nie będę w stanie dodawać ich od poniedziałku do piątku. Uprzedzam od razu, że te rozdziały mogą być dodawane dość późno w nocy.
Teraz jeszcze jedno ogłoszenie:
Ostatnio dodałam bohaterów i ich opisy. Niektóre opisy są długie inne krótkie, ale wszystkie będą uzupełniane na bieżąco, a o ich poprawkach będę informować.


P.S. Jeśli mi się uda opowieść tę będę wzbogacać własnymi rysunkami i zdjęciami.

5 komentarzy:

  1. Romantyczna miłość trzymająca w napięciu i do tego oprawiona w dobry, obrazowy język, co rekompensuje oczekiwanie na dalsze rozdziały. ***** super!!!
    Życzę dobrego natchnienia i czekam w napięciu na ciąg dalszy. Tylko tak dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. dobry rozdział, widać, że masz talent do pisania! :) pozdrawiam i życzę dalszej weny w pisaniu x

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na next ds;klasldfksfjds // @PAYNOIC

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Czekam na next ;*/@Ola__Garus

    OdpowiedzUsuń
  5. rzadko kiedy lubie takie romantyczne opowieści ale twoje opowiadanie wciąga i podejrzewam że bede częściej tu zagladąć

    OdpowiedzUsuń