poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 7 - Historia Macko

Czytasz = Komentujesz <3

Dziennik Macko
Wczoraj widziałem jak spała. Właściwie było to dzisiaj nad ranem. Przez to wszystko ja sam wcale nie spałem, ale to nic. Przecież ja nie muszę spać. Nie jest mi to do niczego potrzebne. A na pewno nie do życia. Jej też nie. Nikomu z naszej rodziny. I IM też to nie jest potrzebne. 
Dziś rano dostałem niezły opieprz od ojca. Za co?! Za to że jakiś durny paparazzi złapał mnie na bójce z tym debilem, a co gorsza dobrze wiedział kim jesteśmy. Dlatego też nasze twarze były dziś na pierwszych stronach gazet z różnymi tytułami. 
Myślałem, że chociaż tu będę miał chwile oddechu. Ale jednak byłem w błędzie i to wielkim.
A wracając do rzeczywistości jest południe, a ja wykończony leżę na swoim łóżeczku i myślę tylko o tym, że albo pójdę teraz spać, albo napiję się czegoś mocniejszego, co może choć trochę mnie rozrusza, a ponieważ kawa na mnie nie działa więc alkohol jest dla mnie jej odpowiednikiem. A dlaczego o tak wczesnej godzinie jestem wykończony? Dlatego że tatuś uznał, że opieprz to za mało i musi mnie wykończyć fizycznie. 
Jak zwykle po moich "wybrykach", w wielkiej sali treningowej, naszej szkoły dla Raiderów, byłem tylko ja i on przeciwko mnie, ale tylko chwilę, ponieważ w drzwiach pojawił się William ze swoim ojcem. Od razu wiedziałem, że chodzi o to samo co w moim przypadku. Nasi ojcowie przywitali się dość kulturalnie, natomiast ja miałem ochotę przywalić temu palantowi. Wszyscy to wyczuli, wyczuwalne było też to że Will miał ochotę zrobić to samo co ja. Po krótkiej wymianie zdań władcy kazali nam założyć nasze bransolety, które w tym wypadku miały nam zapewnić ochronę nadgarstków i ogólnie umożliwić nam obronę. Mój tata wyciągną swój miecz - Aureus'a, a król Shadow swój topór. Walili w nas tak bez żadnej przerwy z dwie godziny po czym uznali, że możemy się wykończyć nawzajem. Nie żebym nie był zadowolony z tego, że mogę MU dowalić, ale wkurzał mnie tłum gapiów, którzy nie mieli nic innego do roboty. Wśród nich była moja ukochana siostrunia - Nelly. Kocham ją, ale doprowadza mnie do szału. Nie kłócimy się często, ale bijemy codziennie, oczywiście w ramach treningu. Pewnie to ona tutaj wszystkich sprowadziła. Nagle, pomiędzy błyskami żółtego ostrza, zauważyłem z kim rozmawia moja siostra. Rozmawiała z moją przyszłą żoną. 
Uwielbiam moje zaaranżowane małżeństwo. Nie to, że mam coś przeciwko Emmie, akurat ją lubię najbardziej lubię z całej ICH rodziny, ale ja jej po prostu nie kocham. Tłumaczyłem to ojcu już wiele razy ale on na to ,, To dla dobra kraj. Jesteś to winien swoim poddanym". Emma jest śliczna, miła i spędza trzy-czwarte dnia czytając książki. Potrafimy się dogadać. Poprawka. Powinniśmy się dogadać, ponieważ rozmawiałem z nią tylko dwa razy kiedy miałem trzynaście lat. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że osiem lat później będzie moją żoną. Mając dwadzieścia jeden lat będę mieć żonę. Moi koledzy mają niezły ubaw, ale wiem, że niemnogą się doczekać wieczoru kawalerskiego. Śmieszne. Normalnie ślub miałbym za jakieś tysiąc lat. Władzę odjąłbym pewnie jeszcze później. To chore żyć kilkanaście tysięcy lat. Ja żyję już prawie trzysta, ale wyglądam na dwadzieścia jeden. To normalne, przynajmniej dla Raiderów. Kiedy Keira zaginęła wyglądałem na trzylatka. Przez ostatnie osiemnaście lat szybko się zestarzałem. I nie tylko ja. 
Zaczynam prawić sobie jakieś wywody. Jej... Ja naprawdę muszę być zmęczony.
Wracając do tego co działo się na sali treningowej, przez to że moją uwagę skierowałem na Emmę o mało co nie odcięto mi ucha. To była dla mnie nauczka. Później znowu zmiażdżyłem Williama. Jestem z tego bardzo, ale to bardzo zadowolony. Kiedy nasza walka się skończyła, nie umiałem ruszyć się z miejsca. Byłem tak obolały, że miałem ochotę położyć się na podłodze i zostać tam na zawsze. W końcu na sali zostałem ja, Will, Nelly, Emma i nasi rodzice. Nelly próbowała podleczyć mi rany cięte, jest w tym całkiem niezła, ale coś ją rozpraszało i nie umiała się skupić. Władcy Shadow i władcy Knight, czyli rodzice Emmy i moi, dyskutowali o czymś zawzięcie. W końcu odważyłem się i powiedziałem co widziałem. 
Muszę się wreszcie ruszyć. Mam w nosie że paparazzi pewnie znowu mnie znajdą i jutro w gazecie znowu zobaczę swoją twarz. Muszę ją zobaczyć. Muszę im udowodnić, że to ona.
Na szczęście Crystal 5 jest skończony. Mój kochany motocykl. Tak KOCHAM MOJEGO ŚCIGACZA!! 
Muszę jeszcze tylko wziąć prysznic, przebrać się i uprosić Nelly, żeby mnie kryła przed rodzicami. A jeszcze muszę się jakoś przemknąć niezauważony obok ,,Cerbera" to znaczy obok pierwszego doradcy taty.
No to do dzieła!!!



Pół godziny wcześniej

w wielkiej sali treningowej:

- Tato mam ci coś do powiedzenia.
- Nie teraz. Widzisz, że rozmawiamy. - Maco zaczął podchodzić bliżej rodziców.
- Ale to bardzo ważne.
- Maco!! Powiedziałem coś. - Ojciec przerwał mu ostro, ale macko nie dawał za wygraną.
- Tu chodzi o Keire!! - Wszyscy stanęli jak wryci, Nelly, Emma i William podeszli bliżej.
- Myślałem, że mamy to za sobą. Keira i Sakit nie żyją i musimy się z tym pogodzić. Wszyscy.
- Tyle że ja ją widziałem!
- Nie opowiadaj głupot kochanie - Jego mama podeszła bliżej i spojrzała mu w oczy. - Nie masz już pięciu lat żeby opowiadać takie głupstwa. - Słychać było, że głos jej się łamie. Jej Mąż stanął za nią i położył ręce na jej ramionach. 
- Wszyscy już się pogodziliśmy z ich stratą. Ty też musisz się w końcu z tym pogodzić. 
- Tato, ale ty mnie nie słuchasz! - Wyrwał się z uścisku matki. - Wy wszyscy mnie nie słuchacie! Widziałem ją wczoraj! Dorosłą, całą i zdrową! - wziął kilka głębokich oddechów, po czym skończył - Widziałem ją wczoraj w klubie i nie tylko ją. - Władcy Shadows spojrzeli na niego z nadzieją. - Widziałem ją i Sakita. A w  pobliżu  wyczuwałem jeszcze kilku Raiderów. Musieli to być ich znajomi. Świetnie się wczoraj bawili. William powiedz, że sam tego nie zauważyłeś? Tego ogromu energii jaka tam była. - nastała długa niezręczna cisza. 
- Naprawdę widziałeś mojego synka? - spytała nieśmiało Layla - królowa Shadows.
- Tak. Chyba tak, nigdy wcześniej go nie widziałem, więc nie jestem w stanie ocenić czy to był on. Tyle, że ten chłopak był podobny do tego co mi opisywano. Białe włosy i szare oczy, takie jak waszej wysokości, no może trochę jaśniejsze, ale nie jestm w stanie tego określić, bo po pierwsze był nieźle upity, a po drugie lasery na scenie zniekształcały wszystko.
- Chyba nie masz na myśli któregoś z tych pijanych dzieciaków ze sceny. Mój brat nigdy by się tak nie zachowywał. -William wreszcie zabrał głos. - Żyjesz po prostu mażeniami i tyle.
- To nie prawda! Jestem tego pewien w stu procentach. 
-Masz jakieś dowody na potwierdzenie swojej teorii? - Głos króla Knight był taki jak zazwyczaj, głęboki, władczy ale zarazem i łagodny.
- Niestety nie.
- Więc nie ma na razie o czym spekulować. 
- Ale...
- Żadne ale. To koniec tej rozmowy. A byłbym zapomniał ustaliliśmy chwilę temu, że cała wasza czwórka ma zakaz opuszczania pałacu bez naszej zgody. Chyba wszyscy nie chcemy aby sytuacja z poranka się powtórzyła. 
- Oczywiście.
Po godzinie od zajścia Nelly siedziała w swoim wielkim i przede wszystkim nowym pokoju, przeglądając najnowsze modowe pisemka. Leżała teraz na swoim łóżku z baldachimem i zakreślała na zielono rzeczy które musi mieć, a na czerwono które koniecznie musi mieć i to w przeciągu kilku następnych dni. Tak więc całe gazety były koloru czerwonego. Nagle do pokoju wszedł Macko.
- Hej! - Uśmiechnął się do swojej siostry i usiadł obok niej na łóżku.
- Czego chcesz? - Nel odłożyła gazetę na szafkę nocną i usiadła po turecku na łóżku.
- Dlaczego myślisz, że coś od ciebie chce?
- Nie wiem może dlatego, że się do mnie uśmiechasz tym swoim przymilającym się uśmieszkiem i założyłeś trampki, które ci ostatnio kupiłam, a które tak bardzo ci się nie podobały?
- Bzdury pleciesz. Te trampki są świetne i pasują mi do kurtki. - Uśmiech i szybkie mruganie oczkami.
- Dobra to co mam zrobić? - Dziewczyna przewróciła oczami i odwzajemniła uśmiech.
- Odwróć uwagę "Cerbera" żebym mógł się wymknąć. 
- Znowu? A nie pomyślałeś o tym, że może ja też chcę wyjść do ludzi?
- Wiem, ale ja naprawdę muszę. To bardzo, ale to bardzo ważne. - Macko zamilkł i uważnie wpatrywał się w siostrę. 
- Myślisz, że to naprawdę ona?
- Nel. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Jestem tego absolutnie pewien. 
- Jesteś gotowy? Mam nadzieję, że tak. - Nie czekając na chłopaka zeszła z łóżka i wyszła z pokoju. Macko Podążał za nią. Doszli do schodów prowadzących prosto do głównego holu. Znajdował się tam mężczyzna który rozmawiał ze strażnikami. Nelly nagle wyciągnęła za pleców małą paczkę. 
- Poczekaj na sygnał. - Powiedziała po czy zbiegła ze schodów i podeszła do mężczyzn. Zaczęła z nimi krótką rozmowę, którą Macko doskonale słyszał. Dziewczyna wcisnęła kit strażnikom i "Cerberowi" , że nie umie poradzić sobie z otwarciem paczki, ponieważ przed chwilą pomalowała sobie paznokcie, a nie chce sobie ich zniszczyć i poprosiła ich o pomoc w otwarciu paczki. Jeden z strażników zgodził się jej pomóc. Kiedy tylko otworzył paczuszkę, wyleciały z niej fajerwerki, które strzelały pod sufitem. Niektóre z nich zaczęły wybuchać nad głowami mężczyzn. Strażnik, który trzymał paczkę upuścił ją i pobiegł przez korytarz, to samo zrobili pozostali. Nelly pokazała bratu za plecami ich ustalony sygnał i pobiegła korytarzem, który zrobił się cały kolorowy. Przed pałacem czekał na Macko jego motocykl, którego podstawił jego najlepszy przyjaciel. Macko wsiadł na motocykl, zapiął swoją ulubioną jasno niebieską, skórzaną kurtkę, założył kask idealnie pasujący do motocyklu, oraz kurtki, po czym odpalił silnik. Kiedy dotarł na miejsce, poczuł przyjemny zapach popcornu i waty cukrowej. Zaczęło mu burczeć w brzuchu i uświadomił sobie, że dzisiaj jeszcze nic nie jadł. Zdjął kask. Nagle do jego uszu dotarły głośne dźwięki granej muzyki, które on słyszał jeszcze głośniej przez jego wyczulony słuch. Postarał się skupić swój słuch na czymś innym niż muzyce. Usłyszał rozmowę dwóch dziewczyn idących w jego stronę. Rozmawiały o przystojnym motocykliście  przed  nimi. Chłopak rozejrzał się wokół i z zadowoleniem, zauważył, że jest jedynym motocyklistą na tej ulicy. Więc kiedy dziewczyny go mijały, uśmiechnął się do nich swoim uwodzicielskim uśmiechem i puścił im oczko. Dziewczyny odwzajemniły uśmiech i zaczęły chichotać. Macko w końcu zszedł ze swojej maszyny, założył ciemne okulary i zgłodniały ruszył w stronę stoiska z popcornem. Kupił sobie dużą paczkę i zaczął się rozglądać. Kiedy tak sobie chodził jego wzrok przykuła osoba, której by się tu nigdy nie spodziewał.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc jest rozdział 7. Wiem, że dodaję go z opóźnieniem i szczerze za to przepraszam, ale moja siostra podsunęła mi nowy pomysł na ten rozdział i po prostu zaczęłam go pisać od nowa. Jak pewnie zauważycie cały rozdział jest poświęcony Macko,  który w następnych rozdziałach odegra dość ważną rolę.

Dzięki mojej siostrze wpadłam na genialny pomysł i właśnie w takich o to rozdziałach  będę wam przybliżała sylwetki bohaterów. Rozdziały takie jak ten będą się pojawiać od czasu do czasu.
Napiszcie mi czy takie rozdziały wam się podobają, to będę wiedzieć czy takie coś ma sens. 
Jeśli ktoś ma jakieś pytania to zapraszam na mojego twittera : @Ewczak_
Życzę wam miłego, ostatniego tygodnia wakacji i do zobaczenia za tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz